Obserwatorzy

niedziela, 24 czerwca 2012

Pan – niespodzianka

Od razu na początku, kupując moje dwie pierwsze lalki Barbie Basics wiedziałam, że każdej pannie będę chciała dobrać kawalera. Wraz z rozrostem piękniejszej części lalkowej populacji sprawa zaczęła się komplikować, bo dostępnych Kenów jest zdecydowanie mniej niż Barbie, a jeszcze jeśli się chce mieć ich w miarę fajnych to zadanie zaczyna być naprawdę niełatwe.

Kena można zdobyć na kilka sposobów. Najprościej jest kupić w sklepie Kena z serii play line, w ten sposób przybyli do mnie dwaj koledzy z pierwszej serii Fashionista, czyli Lucas i Michael. Niestety Keni z drugiej i kolejnych serii play line nie bardzo mi się podobają, od 1,5 roku mam jednego, ale cały czas siedzi w pudełku…
Drugim wyjściem, przynajmniej dla mnie jest zakup na e-bayu (na Alku niestety nie kupuję, bo nie mieszkam w Polsce). W ofercie można znaleźć Kenów zupełnie nowych – zapudełkowanych i co za tym idzie dość drogich zważywszy, że trzeba jeszcze dodać koszty wysyłki, można kupić Kena ubranego, ale już bez pudełka i np. bez towarzyszącej mu Barbie (jeśli Ken był w secie) i można również kupić Kena gołego.

I na taki właśnie zakup zdecydowałam się jakoś rok temu – dwóch gołych Kenów od tego samego sprzedawcy.
I przybyli do mnie golusieńcy, jak ich matka Mattel stworzyła, zapakowani w sporą bąbelkową kopertę, owinięci przeźroczystą folią i trzymający się nawzajem w mocnym, męskim uścisku. Hmmm, pozostawię to bez komentarza.

Jednego z nich zidentyfikowałam jeszcze przed zakupem, natomiast drugi był niespodzianką. Kiedy do mnie dotarł, dalej nie wiedziałam kto zacz, choć bardzo mi się podobał. Dopiero po jakimś czasie mnie olśniło – wszak to Kapitan Kirk z serii Star Trek. Początkowo zmyliło mnie to, że na zdjęciach w katalogu w Internecie jest poważnym ciemnym blondynem, a do mnie trafił wesoły rudawy koleś o imieniu Sean. Jednak to bez wątpienia on. Tylko nie pytajcie mnie kim był i czym się zasłużył Kapitan Kirk, ani o co w Star Trek chodzi, bo nie mam pojęcia.

Krótki życiorys.

Imię: Sean
Seria: Star Trek
Barbie Collector Pink Label
Produkt: Ken doll as Capitain Kirk
Rok produkcji: 2009
Nr katalogowy: N5502
Miejsce produkcji: przyszedł bez pudełka, ale na plecach ma 1975, 1999 Mattel/Inc., Indonesia


Sean ma ten sam head mold co chłopcy z pierwszej serii Fashionista, jednak dużo ciekawiej zrobiony, ma też takie samo ciało.


Ma niebiesko-szare oczy, z kilkoma rzęsami i dość grubymi brwiami, całkowicie neutralne usta. Włosy ma rude, ale w niezjadliwym kolorze i poczochrane. Ogólne wrażenie – bardzo dobre, wersja Kena Fashionista z twarzą zrobioną prawie tak ciekawie jak kolesie z serii Basics 2.0.
Parę fotek porównawczych z Michaelem z serii Fashionista i z Robertem, który jest na ciele męskim Model Muse





Sean pokaże się teraz w samych gatkach, żeby zaprezentować kenowe ciało Fashionista .


Jedyne co mi się nie podoba w tym kenowym ciele to mocowanie ramion, dziwnie wygląda.


Do Seana cichaczem dołączyła jego dziewczyna – Chiara, która co prawda pochodzi z seriii Barbie Basics, ale też jest artykułowana.

– Zgadnij kto. – szepnęła mu do ucha zachodząc go od tyłu.
– Przecież wiem.




Cóż, myślę, że zostawimy ich samych.

Jako przerywnik pokażę uzupełnienie poprzedniego wpisu – na specjalne życzenie Kate – długa różowa sukienka raz jeszcze, tym razem prezentuje ją Audrey. Przód sukienki przywodzi mi na myśl uszy królika. Z góry przepraszam za marne zdjęcia, były robione moim starym aparatem, który wtedy już dogorywał.




I na koniec jeszcze raz nasza para.


niedziela, 17 czerwca 2012

Pracujące dziewczyny

To już dwa tygodnie od poprzedniego wpisu!
Nie wiem gdzie ten czas uciekł.

Poprzednio pojawiły się u mnie dwie dziewczyny pracujące w barze Old Piano, których wcześniej tu u mnie nie opisywałam. Nadrobię to dziś.

Oto one – raz jeszcze za barem.


Są to Becky i Sophie, obie pochodzą z serii Barbie Basics 001 little black dress. Becky ma head mold Steffi, czyli jest modelką nr 3, Sophie ma head mold Mackie i nr 1.

Najpierw krótko opisze Becky, bo przybyła do mnie przed Sophie. Krótko, bo na wielu blogach, które czytuję była już opisywana.


Becky ma twarz z moldem Steffie, niebieskie oczy, z rozjaśniającą żółtą plamką, jasno różowe pełne usta złożone w dziobek, jakby chciała wciągnąć spaghetti. Ma bardzo fantazyjny makijaż, złotą kreskę nad gęstymi rzęsami i cienie w zielonych odcieniach dość intensywnych. Włosy ma kasztanowe, długie, z grzywką.


Przyznam się, że początkowo kupiłam ją z myślą o sprezentowaniu jej, którejś z dziewczynek w wieku „barbiowym”. Tymczasem jak przyszła i spojrzała na mnie wzrokiem przypominającym mi trochę kota ze Shreka, to sprawa oddania jej w prezencie przestała być oczywista i po jakimś czasie zdecydowałam się ją jednak rozpakować sama. (Sama w końcu też jestem w wieku barbiowym.)

Moja Becky jest trochę roztrzepana i roztargniona, choć za barem daje sobie radę.

Po pierwsze pudełko było lekko pęknięte, ale to nie wszystko. Grzywkę miała sklejoną, ale coś z nią było nie tak. Po rozczesaniu okazało się, że najwyraźniej obcinała ją sobie sama, bo wyglądała tak. Docięłam jej ją na równo. 


Poza tym zapomniała pomalować sobie paznokcie na jednej z nóg.


Ubrana była fabrycznie w króciutką małą czarną bez ramiączek i czarne szpilki z odkrytymi palcami i paskiem za piętą. Na zdjęciu poniżej pozuje ze swoją kuzynką od molda, czyli Anabel. Fajnie, że mimo tego samego moldu, mają inne twarze, jedynie usta takie same.


Kilka zdjęć Becky w różnych strojach. Bardzo jestem zadowolona ze skórzanej spódnicy własnej roboty.





Becky bywa również nieco naiwna zwłaszcza w stosunku do Kenów.
Dodatkowo lubi pozować w niekompletnej garderobie.





– Normalnie jaram się tym, że jestem taka piękna. *
Istotnie jest piękna.


Druga panna to Sophie posiadająca mold Mackie.
Długo się zastanawiałam nad zakupem którejkolwiek lalki Basics z tym moldem, nie widziałam w nich nic specjalnego. W końcu kupiłam Sophie razem z Midori i Tadashim.
Przyszła, i okazało się, że jest bardzo wdzięczną lalką. Myślałam, że na tle reszty mojej kolekcji będzie się prezentować blado, tymczasem znalazła swoje miejsce. Teraz już nie wiem dlaczego nie chciałam jej początkowo kupić, bo była nawet w sklepie i za którymś razem ręka mi nawet drgnęła, ale ostatecznie lalki do wózka je nie włożyłam. Wtedy do mnie nie przemówiła, wynika to z tego, że ogólnie jest dość tajemnicza i małomówna, uśmiechając się niczym Mona Lisa.



Lalka ma jasną skórę i platynowe blond włosy. Na początku myślałam, że w tym samym odcieniu, jak Teresa, czyli nr 11 z serii 002. Jest bardzo zbliżony, ale nie taki sam. Teresa ma odcień trochę bardziej popielaty, a Sophia bardziej słoneczny. Nie uchwycę tego za nic na zdjęciach, widać to tylko na żywo w dobrym świetle. Włosy ma długie, gładko zgarnięte znad czoła do tyłu i związane w mały kucyk, włosy z tyłu głowy są rozpuszczone.


Lalka broni się makijażem. Ma mocy makijaż oczu i całkowicie neutralny kolor ust. Mocno wytuszowane, długie rzęsy, żółte kreski nad rzęsami i na dolnej powiece  i brązowe cienie tworzące smokey eye. Lalka ma niesamowity kolor oczu, są jasnobłękitne, w odcieniu lodowatym.



Ubrana była w małą czarną, króciutką, ledwo zasłaniającą pośladki z bardzo ładnym dekoltem. Jest on w formie jakby szerokiego golfa zsuniętego głęboko na ramiona, dzięki czemu szczyt ramion jest odsłonięty. Na nogach ma wściekłe czarne klapeczki. 


Nie jest moją faworytką, ale coś czuję, że może jeszcze namieszać.

Na koniec dwie pracujące dziewczyny razem.


* Cytat z wypowiedzi jednej z finalistek Top Model 2 edycja.

niedziela, 3 czerwca 2012

Wyście na piwo

W poprzednim wpisie chłopcy MM postanowili pójść na piwo.


Jak postanowili, tak zrobili.
Daleko nie zaszli – usiedli pod półką na ławeczce…


Po chwili pojawiła się wracająca z sesji zdjęciowej Teresa.


- Cześć Tereska! – powiedzieli chórem.
- Cześć chłopaki. Co robicie?
- Idziemy na piwo.
- Ale przecież siedzicie.
- Nie bądź taka drobiazgowa. – odpowiedział Robert. – Napijesz się z nami?
- Pewnie, super.


- Chłopaki! Co to jest. – skrzywiła się po pierwszym łyku Teresa. – Kraina Deszczowców piwem stoi, a wy pijecie niemieckiego browca?
- Innego nie mamy, jak ci nie smakuje to nie pij. – powiedział Tadashi.
- Nie smakuje, co mam z tym zrobić?
- Oddaj mi, ja wypiję, co się ma marnować. – powiedział Robert.


Teresa wróciła na półkę, a chłopcy ruszyli dalej. Poszwendali się to tu to tam, aż w końcu trafili do baru Old Piano. Przy barze stołków nie było, ale Kenom MM i tak ciężko jest usiąść. Były za to dwie piękne barmanki.


- Wooooow! – zawołali Ben z Robertem.
- Nie wiedziałem, że TAKI lokal, TAK zaopatrzony jest na wyciągnięcie naszych Kenowych rąk. – dodał Robercik
- Super – dorzucił Toby. Jedynie Tadashi był dość powściągliwy, jakby wiedział coś o czym nie wiedziała reszta.


Chłopcy bawili się świetnie. Kolejka szła za kolejką, głównie piwa, choć Robert zaczął mieszać, najpierw piwo, potem koniak. Chyba nie najmądrzej.





- Może lepiej nie mieszaj. – zasugerował Toby.
- Eee, nic mi nie będzie. – odpowiedział Robcio.


Zdjęcie grupowe.
-Za naszą kenową przyjaźni!


Na koniec Tadek zamiast piwa zamówił herbatę, Toby kawę expresso, a Ben CocaColę, za to Robert – Whiskey.



- Robert, a ci nie zaszkodzi? – zapytał troskliwie Toby, widząc, że Robert ma już problemy ze staniem.

- Eee tam. Daj mi proszę pączka. Tego w różowej posypce. – zwrócił się do barmanki.


- O raju, pączka będziesz jeszcze jadł? – jęknął Ben.


- Trzeba już wracać. He, he, ale się napruł, sztywny jak szpadel – zaśmiewał się Ben, widząc, że Robert trzyma pion tylko dzięki Tobiemu.


- Idziemy. – poparł go Toby. - Pod ręce go.


Wyszli, zapominając o Tadashim, ale on chyba nie miał im tego za złe. Sprawiał wrażenie zainteresowanego głównie flirtem z barmanką.


Powrót nie należał do łatwych.


- Ha, ha, ten już na czworaka chudzi. - śmiał się Ben, który dostał głupawki.
- Nie mam już siły go wlec. - zasapał się Toby, który sam się trochę chwiał.
Pod półką Toby i Ben wymiękli. Robert położył się na ławeczce.
- Może niech tu zostanie, będziemy mieć go na oku z półki. – powiedział Ben.
- Wszystko wiruje, jestem na karuzeli. - próbował coś zaśpiewać Robert
- Idź ja chyba też tu zostanę, nie wejdę na górę… Ty, a gdzie Tadek?