Bohaterką tego wpisu będzie Jennifer, czyli pierwsza przedstawicielka kolekcji Barbie Basics 3.0, którą rozpakowałam.
Pojawiła się już w poprzednim wpisie, gdzie podrywał ją James Bond.
Ale po kolei.
Oto Jennifer jeszcze przytwierdzona do tekturki.
Jennifer ma face mold Godess i pochodzi z kolekcji 3.0 lalek Basics, które są ubrane w kostiumy kąpielowe.
Jennifer ma różowy kostium w odcieniu trochę żarówiastym, kostium jest zapinany na szyi na jeden zatrzask, ma głęboki dekolt spięty złotym kółkiem i wycięcia na talii, do niego lalka ma różowe klapki i dodatki: złote kolczyki i bransoletkę oraz dużą, złotą, plażową torbę z przywiązaną chustką – pareo.
Pareo może nosić na wiele sposobów.
Na biodrach,
na włosach,
w kieszeni torby.
Dla Jennifer uszyłam sukienkę, z różowego materiału w jasne kropki. Zimą w kostiumie kąpielowym może być przecież chłodno…
Zwykła prosta kiecka na cienkich ramiączkach, ale fajnie w niej wygląda.
W tym momencie z półki zeszła Lisa.
- Czy to ty, czy to ja? - po chwili milczenia, zdumionym głosem wyszeptała Jen i razem z Lisą padły sobie w objęcia.
Tak, otóż okazało się, że Jen i Lisa to siostry bliźniaczki. Rozdzielone w przeszłości jakimś zrządzeniem losu, szczęśliwie odnalazły się jednak u mnie na półce.
Mają identyczne buźki – taki sam face paint: te same szare oczy i taki sam rodzaj makijażu. Różnica to jedynie kolor szminki: Jen ma różowy, a Lisa naturalnie cielisty; i kolor cieni na powiekach: Jen ma różowy, a Lisa złotawy, choć i jedna i druga ma cienie bardzo delikatne, właściwie to jedynie muśnięcie.
Największa różnica to kolor włosów. Jen farbuje włosy na słoneczny blond, a Lisa na rudo.
Poza tym różnią się charakterami. Jen jest pewna siebie i swojej urody, kocha przygody i luksus, a Lisa ma trochę większy dystans do siebie i do życia i bardziej ceni stabilizację.
Drugą sukienką, którą uszyłam dla Jennifer jest mała czarna z frędzlami, w której Jen występowała już w poprzednim wpisie.
Sukienka jest moim zdaniem bardzo efektowna, ale w sumie prosta do zrobienia. Na prostą lekko dopasowaną, czarną sukienkę naszyłam cztery rzędy czarnej taśmy z frędzelkami, a na górny rząd dodatkowo naszyłam tasiemkę z błyszczącymi kryształkami.
A na koniec jeszcze trochę klimatów Bondowskich, w końcu niedługo do kina wejdzie nowy film z serii. Co prawda Bond jest teraz ciemnym blondynem z twarzą Daniela Craiga, a nie brunetem ze zniewalającym uśmiechem Pierca Brosnana, ale co tam.
Jak pisałam w zeszłym tygodniu z setu James Bond podoba mi się wszystko z wyjątkiem Barbie. No i mam wszystko, a Barbie z twarzą Mackie zastąpiła Jennifer - moja blond Godess.
Tu poniżej w sukni z zestawu i z Jamesem u bokuoczywiście wybierają się na jakieś przyjęcie.
Jako post scriptum muszę wspomnieć, że Jennifer miała pewien feler. Otóż, miała koślawą lewą nogę, i to bardzo. Trochę to widać na zdjęciu poniżej.
Trochę się tym martwiłam, a Jennifer nawet bardzo. Postanowiłam spróbować wyprostować jej nogę na ciepło. W tym celu zagotowałam wodę i wlałam ją do szklanki. Następnie zaproponowałam Jen, żeby do tej szklanki z prawie wrzątkiem włożyła swoją koślawą nogę. Spojrzała na mnie wzrokiem, którym patrzyła na mnie moja niezapomniana kotka, gdy proponowałam jej przymierzenie płaszczyka lalki mojej mamy. Wzrok mojej kici mówił: „A nie stuknęłabyś się czasem łapą w głowę?”.
Jen, podobnie jak moja kotka, właściwie wyboru nie miała. Zanurzyła nogę raz – na krótką chwilę, potem na drugą. Noga zrobiła się gorąca i trochę zmiękła, włożyła ją więc jeszcze na trochę. Nogę udało się wyprostować, a gdy wystygła, to stwardniała zachowując nowy – prosty kształt.
Jen po całej operacji jest bardzo zadowolona, podobnie z resztą jak zadowolona była moja kotka, po zdjęciu płaszczyka.